środa, 25 lipca 2018

Świat byłby nudny, gdyby każdy był taki sam. – Normalni Inaczej (Tammy Robinson)

Nie zdarza mi się mieć względem książki wygórowanych oczekiwań, chyba że jest to kolejne dzieło mojego ulubionego autora i mam pewność, że się na nim nie zawiodę. Podczas czytania mam chłodny stosunek do powieści, nawet jeśli była niesamowicie zachwalana przez pierdyliard osób (a może powinnam powiedzieć ,,zwłaszcza jeśli"). Każda historia ma u mnie czystą kartę, ale, jak to zwykle bywa, naprawdę mało potrzeba by mnie zażenować (choć potrafię dać historii, którą czytam, niejedną szansę), a jeszcze więcej, by mnie zachwycić.

Po Normalnych Inaczej sięgnęłam całkowicie spontanicznie. Uwielbiam wydawnictwo, spod skrzydeł którego, wyszła ta powieści, więc gdy zaproponowano mi ją do recenzji, nie mogłam się oprzeć. Wiem, brzmi naciąganie (wręcz jakbym lizała komuś tyłek), ale nie potrafię nie ufać tym ludziom, bo niemal zawsze wybierają genialne książki do wydania i robią to piekielnie dobrze (okładka oraz wnętrze to złoto).

niedziela, 8 lipca 2018

Społeczność książkowa to szopka, zaklepuję rolę pastuszka.

Mój blog jest blogiem z opiniami i właśnie to powinno się na nim najczęściej pojawiać, ale ostatnio pojawia się bardzo dużo tematów oraz ludzi, którzy na uwagę zasługują. A że jestem ordynarna, uważam się za królową blogosfery, a moje ego sięga sufitu (i hen, hen, jeszcze wyżej) wypowiem się z wielką przyjemnością. Kontakt w sprawie korepetycji, dotyczących wulgarnego słownictwa, jak zwykle znajdziecie na swoim miejscu.
Kto tym razem podniósł mi ciśnienie, zalazł za skórę, wlazł w dupę, czy nazywajcie sobie to jak chcecie? 

środa, 4 lipca 2018

Trzeba było nie wchodzić do oceanu. – Toń (Marta Kisiel)

Z twórczością Marty Kisiel spotkałam się dwa lata temu, gdy kupiłam Dożywocie za dość korzystną cenę w Empiku. Pewna osoba niezwykle polecała mu twórczość tej Pani. Pamiętam, że Ałtorka (zgadza się, dokładnie tak powinno się to pisać, zajrzyjcie do kiślowego słownika) miała wtedy na koncie dwie książki, ale to kompletnie nie zmieniało faktu, że jej nazwisko było dość znane. Zaczęłam czytać i... nie mogłam przestać się śmiać. Dopiero, kiedy skończyłam ową powieść, nieco się uspokoiłam, ale przed oczami i tak nieustannie latało mi Licho w różowych bamboszkach oraz równie różowy króliczek.
Wprawdzie nie czytałam jeszcze ani Siły niższej ani debiutu pisarki, czyli osławionego Nomen Omen, ale gdy rozniosła się wieść, że Kisiel wydaje Toń, nie wiedzieć czemu, wyglądałam mniej więcej tak...: 



... co nie zmienia faktu, że książka wyszła w maju, a przeczytałam ją wczoraj. Ale whatever, liczą się dobre chęci albo... w sumie w ogóle chęci.